Czasami jest tak, szczególnie na początku sezonu ( rok ma jeden najpiękniejszy miesiąc, sorry ), że musi się zdarzyć zlecenie, które coś wyznaczy, ułoży, ustawi, o które potem wszyscy będą pytać, ustalać i dochodzić. No a my tej czerwcowej nocy na wiadomości do stories na instagramie odpowiadaliśmy zdumieni wzruszeniem ramion – normalni, nasi, ze Śląska. Bo my z nimi byliśmy oswojeni parę miesięcy wcześniej, kiedy zimowego poranka przy wielkiej kawie nie zamykały im buzie a my potakiwaliśmy co jakiś czas, bo czarować to my a nie nas – wszystko już widzieliśmy i prawie wszędzie już byliśmy. Na cwaniaka.

Każdy chce przecież zrobić coś całkiem inaczej – inaczej od każdego, przebrać się za księżną, za pawia, za wielkiego ptaka, a potem mamie zależy na weloniku do ramionek do kościoła chociaż, albo całkiem szczerze to do oczu pasuje mu tylko granat bałtycki i nie ma co wariować. A Ci – historia z wierszy dla młodzieży, przyjaźnisz się z kimś latami i tyleż go kochasz, aż by w końcu dorosnąć i się przyznać – wszystko albo nic, ślub to z Tobą , koniec udawanej przyjaźni, chcesz sporo więcej niż to wsparcie, te zwierzenia i niczym niepodszyta sympatia. Jest to oczywiście przekroczenie ostatniej rzeki, za którą nic nie wiadomo – ryzyko. Ale w słusznej sprawie, bo oni byli tej nocy dwa lata przed ślubem całkowicie zgodni – miłość. A miłość to przecież może być również ślub, no i był ślub.

Garnitur z żakardu, kapelusz, buty dziadka ( buty dziadka na prawdę ), suknia z koronki ciężka jak zbroja, ogromny wianek i burza włosów, karminowe usta. I biegali, uciekali nam, nie żeby zagrać jakieś looks like dirty boots and messy hair, tylko wtedy kiedy chcieli i koniec. Nic im nie pokazywaliśmy, my musieliśmy nadążać za nimi, bo dla fotografa ślubnego to może być skraj najcięższej klęski urodzaju, opisana dalej sytuacja. Kiedy widzieliśmy już, będzie ładnie jak cholera, musimy tylko tego nie zepsuć, udźwignąć bo sama wizja wystarczy na wszystko, okazało się że bedą dwie ceremonie – w kościele a potem elompent na wzgórzu i o nim warto szerzej, bo było sporo o miłości, która jest życiem, wiecznością, było o Ich Bogu, magii i marzeniach nocą – nie wiadomo, new age czy nadal kościół, bez znaczenia, wszyscy płakali. Później, wisienka na torcie, pierwszy taniec, wyjątkowo niedyskretny, chwytający za serce i gardło, Total ecplise of the heart. Oczywiście.

Głupio rozpisywać się dalej, rozckliwiać. Jak było widać poniżej, na koniec tylko z całą świadomością dodamy – można pozbyć się kompleksów, że takie miejsca, natura tak bezkompromisowo piękna, że nawet gospodyni, jak jeszcze nie wszystko było gotowe, stojąc obok nas mówi do siebie na ich widok, że ma gęsią skórkę.

lokalizacja : Villa Love

florystyka: Naboo

video : DwudziestaDruga

Leave A

Comment

Czasami jest tak, szczególnie na początku sezonu ( rok ma jeden najpiękniejszy miesiąc, sorry ), że musi się zdarzyć zlecenie, które coś wyznaczy, ułoży, ustawi, o które potem wszyscy będą pytać, ustalać i dochodzić. No a my tej czerwcowej nocy na wiadomości do stories na instagramie odpowiadaliśmy zdumieni wzruszeniem ramion – normalni, nasi, ze Śląska. Bo my z nimi byliśmy oswojeni parę miesięcy wcześniej, kiedy zimowego poranka przy wielkiej kawie nie zamykały im buzie a my potakiwaliśmy co jakiś czas, bo czarować to my a nie nas – wszystko już widzieliśmy i prawie wszędzie już byliśmy. Na cwaniaka.

Każdy chce przecież zrobić coś całkiem inaczej – inaczej od każdego, przebrać się za księżną, za pawia, za wielkiego ptaka, a potem mamie zależy na weloniku do ramionek do kościoła chociaż, albo całkiem szczerze to do oczu pasuje mu tylko granat bałtycki i nie ma co wariować. A Ci – historia z wierszy dla młodzieży, przyjaźnisz się z kimś latami i tyleż go kochasz, aż by w końcu dorosnąć i się przyznać – wszystko albo nic, ślub to z Tobą , koniec udawanej przyjaźni, chcesz sporo więcej niż to wsparcie, te zwierzenia i niczym niepodszyta sympatia. Jest to oczywiście przekroczenie ostatniej rzeki, za którą nic nie wiadomo – ryzyko. Ale w słusznej sprawie, bo oni byli tej nocy dwa lata przed ślubem całkowicie zgodni – miłość. A miłość to przecież może być również ślub, no i był ślub.

Garnitur z żakardu, kapelusz, buty dziadka ( buty dziadka na prawdę ), suknia z koronki ciężka jak zbroja, ogromny wianek i burza włosów, karminowe usta. I biegali, uciekali nam, nie żeby zagrać jakieś looks like dirty boots and messy hair, tylko wtedy kiedy chcieli i koniec. Nic im nie pokazywaliśmy, my musieliśmy nadążać za nimi, bo dla fotografa ślubnego to może być skraj najcięższej klęski urodzaju, opisana dalej sytuacja. Kiedy widzieliśmy już, będzie ładnie jak cholera, musimy tylko tego nie zepsuć, udźwignąć bo sama wizja wystarczy na wszystko, okazało się że bedą dwie ceremonie – w kościele a potem elompent na wzgórzu i o nim warto szerzej, bo było sporo o miłości, która jest życiem, wiecznością, było o Ich Bogu, magii i marzeniach nocą – nie wiadomo, new age czy nadal kościół, bez znaczenia, wszyscy płakali. Później, wisienka na torcie, pierwszy taniec, wyjątkowo niedyskretny, chwytający za serce i gardło, Total ecplise of the heart. Oczywiście.

Głupio rozpisywać się dalej, rozckliwiać. Jak było widać poniżej, na koniec tylko z całą świadomością dodamy – można pozbyć się kompleksów, że takie miejsca, natura tak bezkompromisowo piękna, że nawet gospodyni, jak jeszcze nie wszystko było gotowe, stojąc obok nas mówi do siebie na ich widok, że ma gęsią skórkę.

lokalizacja : Villa Love

florystyka: Naboo

video : DwudziestaDruga

Leave A

Comment