Najtrudniej się nam zaczyna. A tu szczególnie, bo można by równolegle opowiedzieć o tym kilka historii, każde miejsce opisać w szczegółach, zamknąć tam wydarzenia i by wystarczyło. A ona zrobiła imprezę życia i dokonała wyboru bez wyboru – zabrała nas wszędzie, zrobiła listę Gdzie Najpiękniej w Krakowie, a potem podzieliła ten dzień bez kompromisu, załatwiła gdzieś pogodę ( oślepiające słońce odpuściło kiedy zjechaliśmy pod ziemię i od razu lunęło ulewnym deszczem).

Bo tak – z Polski najpiękniejszy wiadomo Kraków, a z całego świata właśnie ta dziewczyna, o której wyżej, Panna Młoda co powiedziała nam na wstępie, że suknia miała być skromna i bez szaleństw, ale włożyła tą i nie chciała już zdjąć. A suknia była jasnoróżowa, jak różowy szampan albo makaroniki z Paryża, wata cukrowa, gruba i mięsista, tłoczona w ogromne kwiaty. Wokół kostek zawiązała satynowe wstążki butów, stanęła przy oknie i zakładając w ciszy welon nagle weszła dla nas w renesansowy obraz, na tle ściany renesansowej kamienicy, wenus w różowej pianie, więc fotografowaliśmy mając dreszcze, za cenę spóźnienia, potem podbiegliśmy trochę przez rynek. Jak więc ktoś kocha jak jest pięknie i ładnie to dla niego stanowczo za mało, w Wersalu myśli – skromnie ale czysto, to tylko Hotel Stary.

No i potem ta ceremonia. Szliśmy szybkim krokiem jak w jakimś karnawale i przechodnie im klaskali z knajp i lodziarni po drodze, czas nam się kończył.

Jest jeden tajemniczy ogród w Krakowie, za ciężką furtką, zamykaną na klucz, perwersyjnie piękny w zachodzącym słońcu polskiego lipca, z niezakłóconym widokiem na Wawel, prywatnym i ekskluzywnym. Czytali przysięgi do siebie nawzajem a potem ich przyjaciele czytali Szymborską, dla nich i dla nas, ciarki po plecach tak sobie posłuchać Szymborskiej o miłości w Ogrodach Muzeum Archeologicznego w Krakowie.

Na weselu był rap, bo jest muzyką łączącą pokolenia czy ktoś chce czy nie, w każdy razie Cypress Hill porwał ich lepiej niż niejedno Acapulco albo Parostatek w piękny rejs. Było purpurowe światło, błyski i neony, ściany lśniły i sufit wyryty w soli kilkanaście metrów nad nami, żyrandole z kryształu, tequila i limonka. A sól na ścianach, spożywana bezpośrednio.

To był potwornie długi weekend, a kiedy zapakowaliśmy się do samochodu w nocy mieliśmy ochotę jeszcze pogadać ze sobą oraz operatorem kamery, to znaczy że ten ślub był jak podwójne espresso około 10 rano po krótkiej nocy, z zimną kolą. Ze szklanej butelki.

zdjęcia – PieczkoPietras

video – kosmos films

dekoracje i kwiaty – BeDeko

suknia ślubna – MillaNova

garnitur – Bytom

kolczyki – Shashi

make up – Leila Artist

 

Leave A

Comment